Trening og. Dannyl


Nie ma co sie obijac, trza pracowac, tak, tak! Tak. A może nie. Wszyscy byli dziś mega zmotywowani do pracy, nawet Adrianna zasiadła do nas na ławeczkę i gapiła się bezczynnie na Parcie, która po zdobyciu swojej pierwszej gwiazdki i po dość męczących paru tygodniach sobie odpoczywała. Z drugiej strony, kto normalny siedzi w -8 stopniach na dworze i gapi sie na konia, no prosze...
- Jak tak nie moge, ja tak nie wytrzymam ide jezdzic wiec ! - o tak ja wielka zmotywowana, najciezej pracujaca... tsaa.
No ale ok, wstalam z rozmachem z laweczki i nie reagujac na szydercze komentarze stajennego timu ruszyłam w stronie stajni ogierów, dostając przy okazji w tył głowy śnieżką. Znajdę cie i zabije, serio. 
 Dotarlam wiec do stajni, nie musialam sprzetu szykowac, bo rano ambitnie pojezdzilam 5 rumaków wiec wszystko na mnie czekalo. Mimo iz my najwazniejsi w stajni mielismy lenia, w stajni panowal ruch, bo klienci lazili, ludzie konie lonzowali, kobyly do krycia, i te sprawy i te sprawy. Ruszylam wiec w kierunku boksu Dannyla który zareagowal na mnie wesolym rzeniem. 
- O ty pazerny dziadzie, sie nauczyles, ze jak sie wchodzi to sie cuksa dostaje, pazerniaku jeden no. - pomizialam go po tej jego uroczej lepetynie i zarzucilam kantar.
 Wyczyscilam go szybko, bo jak kon w derce to nie ma co czyscic, nie? Stwierdzilam jednak, ze dzis zaloze mu munsztuk, iz gdyz jest zapisane na pare startów w klasie C a na munsztuku chodzil moze szalone 3 razy. Albowiem posialam gdzies moja opaske na uszy stwierdzilam, ze rezygnuje dzis z kasku i wole jezdzic w czapie, bo co to bedzie jak mi uszy odpadna. 
 Podprowadzilam go wiec pod schodek na co Danio zareagowal zrezygnowanym westchnieniem. Poklepalam go na pocieszenie po szyi i wygramolilam sie na jego zacny grzbiet i ruszylam w kierunku krytej. 
 Na krytej jezdzila Majka z pensjonatu (VIRTUALNY PENSJONAT W VIRTUALU, CZAICIE?) na swojej kobyle. Danio z zaciekawieniem spojrzal w jej strone aczkolwiek dosc szybko stracil nimi zainteresowanie. W radiu wlasnie lecialo Take me to Church, wiec ja oczywiscie spiewanie mode on, na co Peter ktory wlasnie zbieral na krytej kupy, zareagowal glosnym jekiem i "o nieeee". NO LOTEWER MOJA STAJNIA SE ROBIE CO CHCE. 
 Na poczatek wiec naszej jazdy wodze munsztukowa mialam rzucona na szyje i trzymalam tylko za wedzidelko. Sprowadzilam go do niskiego ustawienia i powyginalam troche w przeciwna strona na dlugiej scianie. Zmienilam kierunek i to samo. Teraz troche wyginania do srodka i znow zmiana kierunku. Danio byl dzis zaskakujaco zywy i nie tepy na moje lydki. Fajnie sie wyginal i ogolnie bylam zadowolona.
 Zaklusowalam wiec na takim delikatnym kontakcie. Konio szedl rozluzniony do przodu z glowa na dole. Pojezdzilam chwile po duzych kolach i wjechalam na duza wolte wyginajac go do srodka. Zmienilam po tej wolcie kierunek i znow klusowalam po duzych kolach. Na prawo na wolcie byl troszeczke zaparty wiec jezdzilam po wolcie az odpuscil, gdy juz dal sobie siana, poklepalam go zadowolona po szyi. Zmienilam znow kierunek na lewa reke i wzielam na mocniejszy kontakt, podnoszac go i bardziej zaokraglajac w szyi. Poniewaz Danio jest koniem delikatnym w pysku i lekkim nadal mialam dosc lekki kontakt. Ruszylam troche zywszym tempem, bardzo zywym, ale jeszcze nie wyciagnietym. Chcialam go po prostu obudzic, zeby szedl troche do przodu. Zrobilam tak 2 kolka na lewo i zmienilam kierunek. Po kolejnych 2 kolkach przeszlam do stepa i z zadowoleniem go wyklepalam. Pozwolilam mu na chwile wyciagnac szyje a nastepnie zlapalam na mocniejszy kontakt i tym razem chwycilam w lapki wodze munsztukowa, tak, zeby czul ze ja trzymam, ale na delikatnym kontakcie, czaicie? Ogr poczul od razu mala zmiane i troche sie spial. Poklepalam, pomizialam, szepnechalm uspokoajajace slowka, ze nie no spoko chlopie, przezyjesz dzisiaj serio. Jak juz sie przyzwyczail to sie fajnie rozluznil i opuscil czerep na dol. Poklepalam go, wjechalam na srodkowa linie i zrobilismy zwrot na zadzie. Dojechalam do sciany i zwrot w druga strone. Przez munsztuk troche szybciej sie krecil i bardziej reagowal na reke wiec jeszcze bardziej popuscilam wodze. Nastepnie zeby jakos mu urozmaicic zycie porobilam pare przejsc step-stoj co jakis czas dodajac jeszcze cofanie. Po zmianie kierunku i kolejnej serii paru przejsc, stwierdzilam, ze nie ma czasu na pierdoly wiec zaklusowalam. Na poczatku szedl dosc niepewny co ma z soba zrobic. Jezdzilam wiec po duzych kolach do tego czasu az Danio przyzwyczail sie do nowych cudow w ryjku i przestal sie stresowac. Wjechalam na wolte i stopniowo zaczelam ja zmniejszac. Danio na munsztuku stal sie delikatny w pysku level 12345678 wiec wystarczylo lekkie pociagniecie i lydka zeby pan rumak wygia glowe i lopatke do srodka. Zmienilam kierunek i wolta w druga strone. Przeszlam wiec do lopatek do polowy dugiej sciany, a potem po przekatnej male dodanie w klusie. Szedl fajnie wygiety, pilnowalam go, zeby aktywnie szedl zadem. Dodanie tez bylo spoko, wystarczajaca praca zadu i te sprawy. Lopateczka wiec w druga strone na jego gorsza, czyli prawa, troche wpadal do srodka, ale szybko go skorygowalam. Drugie dodanie wyszlo lepiej niz pierwsze, bardziej dbalam o jego dupcie. Zrobilam przejscie na "A" do stoj i cofnelam. Poklepalam zadowolona i ruszylam zebranym stepem. Wzielam troszke mocniejszy kontakt i zaklusowalam cwiczebnym jadac "zawodowym klusem" czyli siema, jestem koniem, ale tak naprawde to jednak gumowa pilka. Automatycznie podniosl sie przodem i podstawil zadem. Zrobilam cale duze kolo takim klusem i na dlugiej scianie lopatka przygotowalam do ciagu w lewo do srodka drugiej sciany, gdzie od razu zaczelam ciag w druga strone. Szedl do przodu, nie zostawial zadu w lesie, cud miod i orzeszki. Nastepnie bawilam sie z nim w zmiany tempa, ktore osobiscie bardzo lubie. Danio jak na swoj dosc mlody wiek super sie skracal i podstawial zadem. Porobilam takie zmiany tempa w ciagach co bylo dla niego w sumie nowoscia, ale dzielnie sie spisal. Porobilismy pare wyciagnietych po przekatnej. Szedl zywo do przodu, zachowujac przy tym rytm i lekkosc i nie ciagnac mnie do dolu wodza. Po paru takich osemkach w wyciagnietych przeszlam do stepa i dalam mu luzna wodze zeby sie rozciagnal. Po chwili pozbieralam go znow na kontakt i zagalopowalam na dlugiej scianie, pilnujac by calym cialem byl wygiety w lewo. Chwile zachwycalam sie jaki to on ma zajebisty galop ale trzeba sie zabrac do roboty! Zaczelam wiec od malych zmian tempa (3 foule krotkiego galopu i potem normalnie) po duzych kolach. Skracal sie kiedy chcialam poprawnie wiec wjechalam na duza wolte i po tym gdy go troche powyginalam do srodka przeszlam do skracania. Wrocilam na duze kolo i porobilam dodania na dlugich scianach. Wjechalam na przekatna i zaczelam go skracac, stopniowo przygotowywujac do pol piruetu. Wyszedl nam super i nawet to kolko robi sie z kazdym treningiem coraz mniejsze. Ruszylam kontrgalopem w prawo, ambitnie trzymajac prawa lydke za popregiem. Wyjechalam z krotkiej sciany i ruszylam po przekatnej na lewo. Poklepalam go i przeszlam do stepa. I znow pare okrazen zywym galopem i skracania, ktore nie sprawiaja mu problemow. Wjechalam na wolte, konio byl rozluzniony i fajnie sie skracal. Zaczelam zmniejszac na ta strone troche kolko i wyjechalam na duze kolo robiac dodania na dlugich scianach. Tak jak poprzednio, wjechalam na przekatna i stopniowo go skracalam, aby na srodku wykonac pol piruet. Zostal zadem w srodku, mocno usiadl na dupci. Ruszylam kontrgalopem. Wjechalam na przekatna i zrobilam zmiany co 4. Zadowolona przeszlam do klusa i pozwoilam mu wyciagnac szyjke do dolu. Pojezdzilam troche po duzych kolach i po woltach a nastepnie dalam mu swiety spokoj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz