Trening og. *Totilas



8 rano. Pogielo mnie, na pewno mnie pogielo. Wcale nie ogladalam serialu do 3 w nocy, nie, a gdzie, ja? W zyciu mamuta! Dzis zdecydowanie bede chodzacym zombie nie ma co. Wszyscy juz od godziny lazili po stajni, karmiac rumaki i powoli wypuszczajac cala bande na wybiegi. Podlecialam szybko do Petera i powiedzialam, zeby Tocka nie wypusczali na wybieg, iz gdyz chce milo zaczac dzien i zaczac jazdy od niego.

Zawleklam sie wiec do siodlarni, chwycilam pierwszy lepszy czaprak i owijki, cieplam kolo stanowisk. Wrocilam po siodlo i oglowie, powiesilam na wieszaku i ruszylam w strone stajni ogrow gdzie niecierpliwe chlopy czekaly na swoja kolej aby wyjsc na dwor. Zaciekawiony kary ogr patrzyl w moja strone wyczekujac niecierpliwe na marchewke ktora mialam w kieszeni. Dokarmilam, wyczyscilam kopytka, sciagnelam derke ktora musiala wytrzepac, bo przeciez dzien bez upierdolenia jej w trocinach, jest dniem straconym, zarzucilam kantar i wyprowadzilam z boksu.

Szybko go wyczyscilam i osiodlalam. Steve wlasnie przyciagnal niezadowolona Born to Rage i ze zrezygnowana mina zaczal ja sobie szykowac. Ja zas chwycilam za stolek, zarzucilam karemu dere na dupe i wdrapalam sie na ogra mojego kochanego. Poniewaz tam na dworze, jest zle, pizdzi zlem i pada snieg i jest minus milion, wjechalam na hale, gdzie byly rozlozone dragi. No tak, przyda sie, dawno sie z nim nie wozilam po dragach. Na jednej stronie byly ustawione dragi na klus na drugiej dlugiej scianie na galop a na srodku po wolcie.

- Te no, Steve, jak ja mam jezdzic, tu sie nie da jezdzic,  CZY TY MNIE SLYSZYSZ JAK MAM ZROBIC PRZEKATNA KHE? – no co, bo jak mam zrobic.

- Oesu, nie umrzesz jak raz nie powozisz sie po przekatnej. – odpowiedzial mi Steve.

Mruknelam niezadowolona i wjechalam na hale. Munsztukowa wodze mialam rzucona za szyje a wedzidlowa trzymalam sobie za sprzaczke. Zaspana wozilam sie na rumaku w kolko, Tociek od czasu do czasu odpowiadal na rozpaczliwe rzzenie glodnych czy tez spragnionych swiezego powietrza koni. Ziewajac co chwile , wzielam go na delikatny kontakt i powyginalam troche na wszystkie strony swiata. Wjechalam na jakis wolny kawalek ujezdzalni na srodek i zrobilismy ustepowanie w lewo. Poklepalam go i plynnie przeszlismy w lopatke. Tociek szedl rozluzniony i mocno pchal sie zadem. Zmenialm kierunek po pol wolcie i ustepowanie w prawo i lopatka na dlugiej scianie. Poklepalam i najechalam na dragi. Zdziwiony ogr podnosil wysoko swoje dlugie nogi. Poklepalam, zmienilam kierunek po jakiejs pseudo przekatnej i najechalam na drugie dragi. Juz mniej sie przejal i normalnie przeszedl bez cudowania.

Zaklusowalam wiec na lewo w niskim ustawieniu. Szedl rozluziony, nic w reku, cud malina i te sprawy. Klusowalismy po duzych kolac h, zrobilam pare kolek i wjechalam na wolte na polowe ujezdzalni. Zmienilam kierunek na prawo i po dwoch duzych kolach wjechalam na wolte. Tortilas doswiadczony i bezproblemowy rumak wyginal sie cacy i w ogole. Nastepnie przeszlam do zrobienia paru osemek ze zmiana tempa na srodku. Tociek bezporlbemowo dawal sie skracac wiec zadowolona go poklepalam. Najechalam wiec na dragi ustawione na klus. Steve wlasnie wjezdzal na kobyle, wiec oczywiscie trza sie zdekoncetrowac i mu sie nogi delikatnie mowiac pogubily. No nic. Wjechalam na duza wolte, zeby od razu najechac. Tym razem byl czujny i kulturalnie podnosil swoje nozie nie dotykajac zadnego draga. Poklepalam go i zmienilam kierunek. Na prawo troche przysypial, wiec musialam go delikatnie pogonic do przodu. Przejechalam jeszcze pare razy i zmienilam kierunek, zeby znow przejechac tym razem na druga reke. Po wszystkim przeszlam do stepa i dalam mu troche odsapnac. Zdecydowanie nie chcialo mi sie dzisiaj jakos specjalnie produkowac, wiec postanowilam, ze zrobie mu lekka jazde, bez ambutnych figur i tych takich.

Wzielam go na troche mocniejszy kontakt, skracajac wodze i zaokroglajac go bardziej w szyi. Ruszylam klusem, zrobilam duze kolo zwawym klusem i najchalam na szerzej ustawione dragi. Cos tam puknal, ale nie poprzestawialo sie nic. Poklepalam go i nastepnym razem bardziej go pilnowalam, zeby podnosil te swoje szanowne nogi. Pojezdzilam tak troche na dwie strony, co chwile je zmieniajac. Wjechalam na wolte, chwilowo bez dragow, i zaczelam ja stopniowo zmniejszac, nastepnie zmienilam kierunek i jezdzilam po duzel wolcie, jeszcze nie wjezdzajac na dragi. Troszeczke sie razem pokrecilismy i wreszcie najechalam na dragi, Troche sie pan kon zdziwil, ale podniosl nogi, byl caly czas rozluzniony i wyginal sie calym cialem do srodka. Poklepalam go zadowolona i przejechalam raz jeszcze. Zmienilam kierunek i przejechalam po tych waska ustawionych dragach, zwalniajac tempo, usadzajac go troche mocniej na zadzie. Poklepalam go i wjechalam na wolte z dragami. Tak jak poprzednio nie najechalam od razu na dragi, ale pojezdzilam troche po wolcie i wyginalam go do srodka. Przejechalismy przez dragi i znow, skrocilam go mocno zeby przeszedl takim niby pasazem po dragach. Przeszlam do stepa i poklepalam. Chyba zaczne juz galop, bo co go bede terroryzowac.

Przygotowalam go wiec do zagalopowania na lewo w rogu krytej. Przylozylam lydki i pan kon jak to na pro rumaka przystalo bez problemu plynnie zagalopowal. Jechalam pol-siadem, caly czas pilnujac by zostal okragly w szyi i szedl mocno do przodu. Za kazdym razem gdy mijalam sie ze Stevem, Tociek troche sie spinal, ale po chwili sobie odpuscil. Usiadlam pelnym siadem i wjechalam na duza wolte wyginajac go do srodka oraz zwalniajac troche tempa. Zmniejszyma troche wolte i wjechalam na duze kolo. Gdy wjechalam na przeciw dragow, troche sie napalil, wiec zjechalam na wolte, zbey go troche uspokoic. Tym razem zdecydowanie mocniej go zlapalam i skrocilam. Doprowadzilam go takim wolnym tempem pod dragi. Troche sie spial. Wrocilam wiec do polsiadu i zaczelam go rozlzuniac. Usiadlam pelnym siadem na zakrecie przed najazdem na dragi pilnujac rownego rytmu. Oczywiscie, ja, Portugalka, mistrz widzenia pasujacych dystansow i tych spraw, najechalam mojego rumaka tak, ze wyszlo nam troche bardzo daleko, na co Steve zareagowal sarkastycznym smiechem, aczkolwiek zamilk gdy naptkal moj morderczy wzrok. No nic, dobra, trza sie pozbierac. Zrobilam cale duze kolo mocnym galopem i dopiero potem najechalam na dragi. Tym razem mi wyszlo, z czego bylam cholernie dumna i z zadowoloeniem poklepalam ogra po jego masywnej szyi. Zrobilam przejscie do stepa na srodku ujezdzalni i zmienilam kierunek. Zagalopowalam na prawo i tak jak poprzednio zrobilismy pare duzych kolek zywym galopem. Na wolcie tez sie zbyt wiele nie zmienilo, bo pan kon szedl super rozluzniony i wygiety. Najechalam wiec na dragi, od samego poczatku pilnujac go, aby nie wystrzelil do przodu jak torpeda i powoli dorpowadzajac go pod same dragi. Cacy nam przypasowalo i Tociek nie probowal wyrywac, wiec poklepalam go. Zrobilam cale duze kolo dodanym galopem i znow na dragi. Ogier zroumial, ze ma isc rowno i bez wyrywania i mi tez cacy przypasowalo wiec nie dotknal zadnego draga i bylo cacy. Przeszlam wiec do klusa dajac mu luzna wodze do wyciagniecia szyi. Pojezdzilam ejszcze troche na dwie strony i przeszlam do stepa dajac mu spokoj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz