Trening kl. Fairytale

 Wiosna chyba nadchodzi, pierwszy raz od x miesiecy (moze i lat?!) nie bylo sniegu! Szalenstwo. Nawet jakies kwiatki na trawniku sie pokazaly, trzeba bedzie je skosisc. No ale ok. Trzeba do jakos uczcic, dlatego tez stwierdzilam, ze bede sie wozic na moich rumakach na dworze. Totilas, Mylo oraz pan Bliss juz poruszane, zblizala sie godzina 12, czyli godzina obiadowa, ale dam rade jeszcze Fairy wyciagnac do roboty. 
 Kobyla spogladala na mnie zaciekawionym wzrokiem, z derka zarzucona na dupe, a Emm zakladaja jej owijki. Chwycilam za oglowie i jej zalozylam, potem podrpowadzilam pod stoleczek, wsiadlam i ruszylam na zewnatrz. Slonce milo grzalo, ale zdecydowanie nie mozna powiedziec, ze bylo cieplo. Poglaskalam ja po dupci i pojechalam w strone padoków, zeby ja troche rozstepowac. 
 Fairy zdecydowanie przezyla jakis szok, ze jest na dworze, no tak, odkad u nas jest jeszcze nie miala jazdy na zewnatrz, a wiec miejmy nadzieje, ze dozyje poludnia. Szla lekko spieta, z wysoko podniesiona glowa, furczala i nerwowo spogladala na wszystkie strony swiata. O tak, pod jezdzcem to co innego jak w reku. 
 Postepowalysmy dobre 10 min. Pod koniecd tego 10 minutowego stepa wokol naszej stajni, sciagnelam aj delikatnie do dolu i zaczelam ja rozciagac i wyginac na wszystkie strony swiata. Gdy wrocilysmy pod stajnie, wjechalam na czworobok przed stajnia, pokrecilam jeszcze duze wolty na dwie strony i zaklusowalam na prawa reke. Troche nerwowe to zaklusowanie, ogolnie szla spieta calym cialem gotowa do ucieczki w kazdym momencie. Oh, sezon otwarty zapowiada sie przeswietnie. Ale nie, ona jest madra, to pewnie tylko przejsciowe, ogarnie sie. A wiec klusowalysmy zywym klusem po duzych kolach, caly czas musialam jej pilnowac, zeby zostala z glowa w dole, bo miala ochote sie wszedzie rozgladac. Zdecydowanie jej sie to nie podobalo i ze zloscia machnela ogonem. Wkurzona Fairy nie no, trzeba zapisac w kalendarzu. Poklepalam ja po szyi i uspokajalam ja glosem. Zmienilam kierunek. Juz troche bardziej sie rozluznila, ale co chwila miala "spiny". Po paru duzych kolach, wjechalam na wolte, wyginajac jej cialo do srodka. Pilnowalam zewnetrzna lydka zadu, ktory troche jej dzisiaj zasypial. Zaczela coraz bardziej wyciagac szyje do dolu a ja jej na to pozwalalam, zmienilam kierunek i wjechalysmy od razu na duza wolte na prawa reke. Minimalnie sztywniejsza na wewnetrzna wodze, wiec musialam sie z nia troche pobawic. Zmniejszylam wolte o polowe i wjezdzajac na linie srodkowa zrobilam ustepowanie w lewo do dlugiej sciany. Nastepnie znow wolta i ustepowanie. Oswoila sie juz z otoczeniem i rozluznila sie prawie tak samo jak rozuluznia sie na krytej. Poklepalam ja zadowolona i zmienilam kierunek. Znow mala wolta i ustepowanie do sciany dwa razy. Krzyzyowala nogi, reagowala na moje pomoce. Przeszlam wiec do stepa i ja poklepalam. 
 Skrocilam sobie wodze, usiadlam glebiej w siodlo, pozamykalam bardziej w lydkach. Automatycznie sie skrocila. Porobilam troche przejsc step-stoj. Przez pierwsze 3 sie strasznie niecierpliwila i dreptala troche w miejscu, po 4, 5 i 6 razie stala jak aniolek. Nastepnie wygielam ja do srodka i zrobilysmy zwrot na zadzie. Troche opornie nam to szlo na prawa reke, trzeba przyznac, musialam ja mocniej scisnac. Zwrot zrobilysmy w A wiec cala dluga sciane zrobilysmy stepem wyciagnietym. Wyciagnela dobrze szyje i super pchala zad pod siebie. Poklepalam, pozbieralam i przygotowalam do zwrotu w lewo. Zdecydowanie lepiej reagowala na moja prawa lydke (chociaz to bardziej Portugalka jest paralitykiem na lewo) i tezn zwrot wyszedl nam zdecydowanie lepiej. Poklepalam ja i zagalopowalysmy w narozniku na prawa noge. Troche wyrwala, ale szybko ja skrocilam. Wypuscila szyje do dolu i szla rozluznionym, obszernym galopem. Dobrze wyginala sie na zakretach. Zrobilysmy dwa duze kola i wjechalam na duza wolte. Zwolnilam zewnetrzna wodza, mocniej zadzialalam wewnetrzna lydka, zeby bardziej zaangazowac zad, automatycznie podniosla sie bardziej do gory, zaokraglilam ja mocniej w szyjce. Przeszlam do klusa, przejechalam po przekatnej zmieniajac kierunek i przeszlam do stepa. Poklepalam ja zadowolona i od razu przygotowalam do zagalopowania w nastepnym narozniku. Tym razem wykonalysmy plynne i spokojne zagalopowanie. Poklepalam ja wiec zadowolona. Szla rowno, rozluzniona. I znow po 2 duzych kolacj wjechalam na wolte. Przy skracaniu lekko sie usztywnila grzbietem i ze zloscia machnela ogonem. Nie patrzac na jej chwilowe fochy robilam swoje i po chwili kobyla odpuscila. Gdy juz bylo, skrocilam sobie wodze i ja podnioslam, pilnujac zeby pchala pod siebie zad. Zrobilysmy dodanie na dlugiej scianie. Troche opornie sie skrocila po tym dodaniu, ale ujdzie w tlumie. Nastepnie porobilam pare zmian tempa, czyli 3/4 foule mocnego galopu i skracanie, zeby poprawic jej reakcje na moje pomoce. Udalo nam sie pod koniec zrobic fajne plynne przejscie a panna troche bardziej zaczela uwazac czego od niej wymagam. Wjechalam na przekatna i ruszylysmy kontrgalopem, po krotkiej scianie i po przekatnej na druga reke. Usztywnila sie delikatnie na naroznikach, ale nie ma tragedii. Wjechalam na wolte, mocno ja skracajac. Zrobilam cale duze kolo zywym galopem, potem wjecalam na przekatna, kontrgalopem do C i w C przejscie do stepa. Przejscie bylo dosc plynne, bez zadnego kroku klusa. Przygotowalam od razu do zagalopowania w narozniku na druga reke. Tym razem zagalopowanie na prawo wyszlo top! Tym razem zamiast zaczynac od razu od dodania zaczelam od zmian tempa. Po wczesniejszym incydencie byla bardziej uwazna, wiec po paru takich przejsciach zrobilam dodanie na dlugiej scianie. Po dodanie szybciutko sie skrocila, poklepalam ja wiec zadowolona. Zrobilam cale kolo zywym galopem a nastepnie wjechalam na wolte, tak samo jak poprzednio mocno ja skracajac. Wjechalam na przekatna, tym razem kontrgalop nie wyszedl nam juz tak plynnie jak poprzednio, bo panienka myslala, ze w A bedzie,y robic przejscie do stepa i czulam, jak mi gasla, wiec musialam ja troche pogonic, co pieknie nie wygladalo. Pojechalam wiec kontrgalopem az do konca czworoboku, po malej scianie i po przekatnej, caly czas pilnujac, zeby pani kobyla nie zgasla mi po drodze, potem z powrotem po przekatnej. Nie probowala gasnac ani nic, wiec zadowolona ja poklepalam. Wjechalam na wolte, wjechalam na linie srodkowa i na srodku zrobilam przejscie do stepa. Poniewaz bylo ok, dalam jej dluga wodze, zeby sobie troche odsapnela. 
 Po chwili jednak pozbieralam ja z powrotem i ruszylysmy klusem. Oj tak, kazdy rumak moglby byc taki wygodny w cwiczebnym jak Fairy! Szla chetnie do przodu, wysoko ustawiona i rozluzniona. Zaczelam od przejsc klus-step. Po paru takich przejsc porobilysmy pare klus-stoj. Jeszcze troche dlugo sie zbiera do tego zatrzymania z klusa, ale wyrobi sie panna. Zmienilam kierunek i porobilam pare przejsc na druga reke. Potem porobilam troche lopatek na prawo i na lewo. Szla chetnie, dobrze wygieta, momentami troche wpadala do srodka. Po lopatkach porobilysmy zmiany tempa. Fairy tak jak jej brat, Totilas, ma niesamowity talent do skracania sie, z nia wystraczy mocniejsza zewnetrzna wodza i wewnetrzna lydka i mamy pasaz. Porobilam pare takich przejsc na dwie strony, po woltach i z dodaniem na dlugich scianach i przekatnej. W dodaniu spokojnie utrzymywala rytm, nie wieszala sie na reku i mocno pchala od zadu. Przed dwoma tygodniami zaczelysmy podchody do trawersow, wiec stwierdzilam, ze znow sobie poproboujemy. Zaczelam na lewo. Na zakrecie juz zaczelam ja przygtotwywac, wyginajac ja do srodka i mocniej pilnowac zadu, przylozylam zewnetrzna lydke za popreg, usiadlam mocniej w siodle i przytrzymalam. Zad kobyly delikatnie skrecil do srodka. Pilnowalam rytmu i tempa, zeby nie pedzila. Dojechalam do polowy sciany i wjechalam na wolte i sprobowalam ciag. Troche sie pogubila, zaczela zadem ale jak na swoj pierwszy niby-ciag w zyciu bylo git malina. Poklepalam ja i trawers w prawo na dlugiej scianie. Od razu poczula co zamierzam i juz nie musialam jej "nadrzucac". Zgiela sie bardziej niz w lewo. Nastepnie wolta i proba ciagu w lewo. Przypilnowalam tym razem, zeby zaczela przodem a nie zadem. Zdecydowanie nie potrafi sie tak jeszcze zgiac po przekatnej, ale jak na pierwsze ciagi to jest moooc! 
 Wypuscilam jej wodze i klusowalam dalej. Wyciagnela sie. Poklusowalam tak jeszcze chwile na dlugij wodzach po duzych woltach na dwie rece i dalam jej na dzisiaj spokoj. Na stepa pojechalysmy sobie na spacer wokol stajni.

1 komentarz:

  1. Zapraszamy serdecznie do VSC!
    http://virtualstudcenter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń