trening og. Akkarin



Pada deszczyk, pada równo, raz na trawke raz na gówno. Gapilam sie bezsensownie na niezadowolonego z zycia Totilasa, albowiem biedny Tociek nie mogl wyjsc na dwor, bo pada. Pojezdzilam przed chwila zioma Dannyla, ktory chodzil wybornie a pan Akkarin wymownie wygladal na mnie ze swojego boksu na przeciwko swojego pra pra pra (chyba) dziadka.

- No co mordeczko ty moja slitasna, do pracy rodacy.

Albowiem Kaka wlasnie szykowal Majestic jej nowa fure, czyli Black Widow, bylam zdana na siebie. Oh, zycie tak bardzo niesprawiedliwe. Poszlam wiec do siodlarni, stwierdzilam, ze dzis jestem w rozowym nastroju, wiec rozowa anka, siodelko, oglowie i kask, bo safety first, no nie? Poukladalam sobie wszystko cacy, walnelam z nienacka Kace w leb, tak dla zasady i ruszylam po mojego karego wierzchowca. Dalam cukieraska, bo bez cukieraska nie ma zabawy, sciagnelam dereczke, wyczyscilam kopytka i poszlam do stanowiska, gdzie dostalam od Kaki w leb, zebym sobie nie myslala, ze sobie moge go lac. Zwolnie go jutro.

 Zaczelam od wybierania slomy z Akkarinowego ogona, mruczac pod nosem wiazanke przeklenstw, a po chwili dajac sbie spokoj, twierdzac, no ze ok, przeciez nie jedzie na mistrzostwa swiata, no bywa no, nikt nie bedzie mi sie tu paczal ze ogon mam brudny nie? Albowiem chlopak stal w dereczce byl dosc czysty, zalozyam owijasy, Akkarin przygladal mi sie z pogarda, chyba chcial mi przekazac: Nie jestem gejem, glupia idiotko.

 No nic. Osiodlalam rumaka, zalozylam kask, rekawiczki i inne duperele, podciagnelam sobie popreg, oddalam Kace i weszlam na hale gdzie Majestic skakala gimnastyke na Darku (czyli Diarado, ale ciii). Podeszlam wiec ja do nasego super hiper stoleczka wbudowanego w bande krytej, wdrapalam sie na moje kare dziecko i ruszylismy sobie stepem na drugi koniec hali, zeby nie przeszkadzac pro dzamperom w ich pro treningach, o nie, nie bedziemy sie narazc, jeszcze nie dozyjemy rana i co to bedzie!

 Moj rumak rozgladal sie na wszystkie strony swiata i nie zwracal uwagi na wrzaski Majestic, ktora wydzierala sie na biednego Steve’a ktory ustawial jej przeszkody i ktory tez sie darl, ze on nie przyszedl tu pracowac jako ustawiacz pierdolonych parkurow, tylko jezdzic mlode rumaki, i niech sie na niego nie drze, bo on tak nie moze, bo nie moze sie skoncnetrowac i w ogole on tego nie musi robic, bo kontrakt tego nie obejmuje bla bla bla.

Poniewaz w radiu leciala jedna z moic ulubinych pioseneczek zaczelam sobie nucic, ale przejezdzalam akurat kolo Majestic i tez sie na mnie wydarla, ze ja dekoncentruje. No bywa no. Zaraz pewnie skonczy i bedzie cisza i spokoj pffff.

 Wzielam Acka na delikaty kontakt, zeby wyciagnal czerepa swojego troche do dolu. Zaczelam go delikatnie wyginac do srodka a nastepnie zmienilam kierunek po pol wolcie. Aciek szedl rozluzniony, miekki w dziubasku. Ruszylam spokojnym klussikiem, pilnujac, zeby chlopaczyna nie pedzila zbytnio do przodu. Jechalismy sobie rowniotkim klusem, caly czas pilnowalam tempa zewnetrzna wodza, patrzyl sie troche krzywo na szereg gimnastyczny majestic, dlatego tez musialam go troche mocniej wziac na reke, i panu Akkarinowi przypomniec, ze spoko loko, dopoki ja siedzie na jego grzbiecie nie musi sie martwic, ze cos go zezre zywcem. Po dwoch kolkach jednak odkryl, ze nic mu ze strony przeszkod nie grozi i nie usztywnial sie za kazdym razem gdy kolo nich przejezdzalismy. Wjechalam na duza wolte i delikatnie wygielam mu glowe do srodka, zrobilam dwie duzye wolty a nastepnie zmienilam kierunek. Na prawo byl troszeczke sztywny, wiec wjechalam na duza wolte i zaczelam go troche rozmiekczac. Gdy opduscil wrocilam na duze kolko i kontynuowalismy nasza podroz klusikiem. Zrobilam 3 duze kola, wjechalam znow na wolte, zeby pan kon nie zapomnial, ze taki fajny ma byc do konca zycia i jeden dzien dluzej i zmienilam kierunek. Zaczelam jezdzic po duzych usemkach, jako ich Majestic sobie pojechala i mialam troche wiecej miejsca. Przyspieszylam troche, zeby go obudzic i zeby chlopak wyciagnal troche swoje nozki. Zrobilam 4 osemki a nastepnie przeszlam do stepa. Poklepalam i dalam mu troche odsapnac. Zrobilam cale duze kolo zwawym stepem, nastepnie skrocilam sobie wodze i mocniej zaokragliwam go w szyjce.

 Ruszylam wiec znow klusem dosc zwawym, ale jeszcze nie do konca. Zaczelam robic zmiany tempa, zwalniajac na krotkiej scianie i dodajac na dlugiej. Na poczatku ciezko bylo, iz gdyz pan kon wydawal sie troche zaspany i z malym opoznieniem reagowal na moje pomoce, zeby dodac, ale po ktoryms tam razie ogarnal wszystko do kupy i zaczal poprawnie reagowac na moje pomoce. Nastepnie robilam dodania do polowy dlugiej sciany, staralam sie go bardziej podniesc na przodzie, skracalam go, robilam tak ¾ kroki klusem a nastepnie odpuszczalam i dalej jechalismy zywym klusem. Zmienilam kierunek na prawo i znow to samo. Tym razem bez problemow, od razu poprawnie zareagowal na to czego od niego wymagalam.  Gdy doszlismy do skracania w polwie dlugiej sciany troszke sie zaparl na zewnetrznej i nie za bardzo odpowiadal tak jak chcialam a gdy juz nam sie udalo dogadac nie mozna powiedziec, zbey mu sie to jakos specjalnie podobalo. Mimo wszystki bylo git malina, biorac pod uwage ze rumak ma dopiero 4 lata prawie 5, poklepalam go i znowu przeszlam do stepa. Tym razem nie odpuscilam mu wodzy i zaczelismy jakies tam zwroty robic. Nogi mu sie troche plataly na poczatku i jego reakcja byla „ale co o co chodzi”, ale pod koniec juz nawet sie kulturalnie skrecal od zwenwtrznej wodzy i od lydki. Zaklusowalam i zaczelam robic jakies ustepowania. Aciek bardzo fajnie reagowal na moja lydke i fajnie sie go spychalo w bok. Moze jeszcze troche byl za bardzo przegiety w odwortna strone, ale nauczy sie dziecko! Po paru ustepowaniach zaczelam robic jakies przejscia klus-step. Robilam przejscia na literkach, wiec pierwszy wyszlo nam w „A”. Usiadlam mocniej w siodle, pociagnelam delikatnie za zewnetrzna wodze i z pewnym opoznieniem pan rumak przeszedl do stepa. Nastepnie zaklusowalam i zaczelam jechac cwiczebnym, poniewaz Aciek dosc pozno zostal zajezdzony i zdecydowanie nie chce z ni robic wszystkiego na wariata dopiero niedawno zaczelam go jezdic cwiczebnym, na poczatku zbytnio nie wiedzial co zrobic i tak tez bylo teraz przez pare pierwszych krokow, ale potem sie rozluznil i zaczal spokojnie dreptac dalej. Przygotowalam go do nastepnego przejscia do stepa, ktore teraz wyszlo przyzwoite. Nastepnie zmienilam kierunek i zmieniajac kierunek zrobilam przejscie na srodku, ktorego go troche zdziwilo. Na prawo juz sie bardzo fajnie ogarnal od poczatku jazdy. Wjechalam na wolte i porobilam pare przejsz na wolcie, zrobilismy jeszcze jakies przejscie do stoj i zaklusowalismy. Zmienilam kierunek na lewo i zaczelam go przygotowywac do zagalopowania. Gdy przylozylam mu lydke, troche wystrzelil jak z procy, ale zdecydowanie owy wystrzal sie poprawil, hehehe. Byl bardzo do przodu i przez to troche ciezszy na reku. Kontrolowalam go ambitnie zewnetrzna wodza na ktorej mialam przyslowiowe 2 tony. Stwierdzilam wiec, ze nie mam ochoty dzis sie z nim szarpac, wiec odpuscilam go, i zaczelismy sopbie popierdalac galopem w polsiadzie a co, kto nam zabroni. Zaiste Aciek nie byl dzis na wybiegu, bo pogoda brzydka i te sprawy i pana nosilo, ale po 4 kolach turbo galopem pan Aciek sie ogarnal i stwierdzilam, ze mozna cos zaczac robic. Wiec usiadlam se w pelnym siadzie i zaczelam go zbierac do kupy. Zdecydowanie nie chcialo mu sie juz hasac i jak na czempiona przystalo, zwolnil oraz utsawil sie ladnie glowka. Wjechalam na duza wolte zmniejszajac bardzo nasze zawrotne predkosci. Podstawil sie dupcia i galopowalismy sobie rowniotko. Troche go tam stegowalam zeby wyciagnal swoja dluga szyjke do dolu i wygielam go mocniej do srodka. Byl bardzo fajnie rozluzniony. Podnioslam go po chwili i wjechalam na mniejsze kolko. Wjechalam z powrotem po chwili na duze i porbilam pare przejsc. Poniewaz pan kon bardzo sie napalil po galopie, bylam zmuszona wjechac na wolte, gdy juz stwierdzil, ze nie bedzie galopowal na wlasna reke, zagalopowalismy w jakims tam narozniku. I tak porobilismy kilka przejsc.  Wjechalam na  przekatna galopem i przeszlam do klusa na srodku, pan kon oczywiscie chcial byc madrzjeszy ode mnie i zagalopowac juz na scianie, ale ja stwierdzilam, ze zrobie go w jajo i kontynuowalam jazde klusem. Porobilam troche zmian tempa, pojezdzilam troche po woltac i jak w koncu dal sobie spokoj to zagalopowalam. Nie musialam juz walic miliona kolek galopem zeby wypompowac z niego energie, wiec zrobilam 1,5 kolka luznym, zywym galopem. Wjechalam na wolte i znow zrobilismy pare wolt z wyciagnieta szyjka wygieta do srodka. Nastepnie to samo – czyli troszeczke bardziej rumak na reku na mniejszej wolcie co wyszlo fajnie, chociaz moglby sie troche bardziej wygiac jak na moj gust, no ale ujdzie. Przeszlam do klusa i juz zdecydowanie dal sobie konik siana z mysleniem za mnie wiec zrobilam jedno przejszie klus-galop i dalam mu spokoj. Wypuscilam mu wodze w klusie zeby wyciagnal swoja dlugasna szyjke, zrobilam tak 2 kolka na kazda strone, zeby sie porozciagal, przeszlam do stepa i wyklepalam chlopaka gdzie sie dalo.

- No kto jest syneczkiem mamusi, no ktoo, ktoo ,ktooooo? – tak tak, wszyscy w domu i wszyscy zdrowi :D

Wyciagnelam cukieraska z kieszeni i schylilam sie, zeby dac mojemu czempionowi. Poczochralam po glowie i akurat wjechala Majestic na rozhukanej Black Widow.

- No pospiesz sie, bo tu przyszla mistrzyni swiata i okolic zaraz bedzie skakac do ksiezyca huhuhu. – przywitala mnie, dajac do zrozumienia zebym sobie szla, bo ona mnie juz nie chce, bo woli sama bo ona duzo miejsca musi miec.

 Postepowalam jeszcze z 5min dopoki pan kon nie ochlonal porzadnie i wrocilam do stajni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz