Trening og. Dreamfyre


 Przszlam do stajni z rana, objeździć moje rumaki!
 Rozglądam się, ale nie szukalam mojego koffanego Amstara lecz nasza wschodzaca gwiazde Dreamfyre'a . Wyszłam na zewnątrz iz gdyz byl wlasnie na padoku, ambitnie zaczelam sie za nim rozgladac. Patrze jest. Emm go pilnowała, aby nie wyskoczył. Jak go zobaczyłam to się pomodliłam, taki brudny był. Przywitałam się z Emmelie i podziękowałam za pilnowanie mojego Dreamiego. Złpałam go za kantar i poszłam do stajni. Przypięłam go i zaczęłam czyścić. Wzięłam zgrzebło plastikowe, a by zdjąc z tego ta jakze urocza panierke.
Zaczęłam go szorować, aż w końcu zleciał cały piach. Następnie wzięłam ryżową szczotkę i zaczęłam pod włos czy czyścić, aby z pod sierści wyczyścić te błoto. Tak go wyczyściam, że w końcu wyglądał jak koń a nie jak blotny potwór. Wzięłam czaprak i podkladke pod siodło. Zalozylam mu i wzięłam siodło z podpiętym popręgiem 110, który byl kiedys dobry. No wlasnie byl. Jakoś go podpięłam, ale ledwo ledwo, przytyło mu się.

- Czas na diete paniczu!
 Wzięłam ogłowie i miał focha na wedzidlo, ale zobaczyl cuksa i zmienil zdanie
- O dzizas, ochraniacze njeee. - takie tam lenistwo.
Musiałam się przejść KAWAL drogi do siodlarni po ochraniacze, bo to rano i w ogole nikt ich jeszcze nie wyciagnal z siodlarni, skandal.

Założyłam mu te ochraniacze w koncu i wyszłam ze stajni i wsiadłam na niego.
Pojechałam na parkur.


Gdy wjechałam na parkur zaczął podbrykiwać. Zaden ze mnie kamikadze więc gdy zobaczyłam lonże, podpiełam ją i przelonżowałam w prawo i lewo. Strasznie brykał. Nie mogł się uspokoić głupek jeden. Przyszła Porciak na mój trening, zapewne szydzic, to zdecydowanie wychodzi jej najlepoiej. Zaczęła mówić co mam robić, aby lepiej chodził. Sie specjalistka znalazla!
- No, Maj, kochanie, czmu nie wsiadasz?
- A jakos mi tak nie spieszno wiesz?
- Dlaczegoz to? Takie mile kochane malenstwo . - ah ten sarkazm.
- Udlaw sie.
- Czego się boisz, wsiadaj! YOLO!
- No dobra no zamknij sie juz.
Wsiadłam wiec. Głupek nawet w stępie brykał. Pobrykal jakies pierwsze 123456 kolek.  Ok. przestał.
- To zakłusuj nam, pokaż jaki ma śliczny kłus i jak bardzo wychowane z niego dziecko! - szat ap Port!

Dodałam łydkę, a on jebut barana.
- Te stara, rodeo to w usa a nie w julropie!
- Dobrze moj kolczu. Ty weź mi daj bata. - nie nie, to nie do przemocy, to do pomocy.
- Eee. radź se bez - Port spojrzala krytycznie jak dluga droge musialaby przebyc, zeby do tego bada w koncu dojsc.
- No weź wiesniaro jedna.

- Teraz to juz na pewno ci nie dam pff.
Doobra, bywa. Pozamykalam go bardziej w lydkach i poszedl, dalej cykajaca bomba, ale przynajmniej bomba idaca do przodu.
Super. Poklepałam Drimiego i zrobiłam wolte. Na wolcie zaczęłam go troche bardziej sciagac do dolu. Super podstawil sie dupcia, czulam ze plery mocno pracuka. Zaczęłam jeździć miedzy przeszkodami, aby się trochę powyginał. Nie podobalo mu sie to za bardzo, więc robiłam to aż w końcu odpuscil. W koncu! Poklepałam go i poprosiłam, aby Portugalka nam zrobiła jeden drążek. na początek pukał. Ok. Przestał pukać więc zaczęłam jeździć przez drążka w wysiadywanym. Ale skubany podnosił te nogi, Port pewnie orgazmu przez to dostawala i snula plany jakby go przerobic na pingwina. Wszytsko robił by nie dotknąc tego drążka. Poklepałam i zagalopowałam . Z zagalopowaniem nie byo żadnych problemów, nie chcial mnie wysadzic z siodla, sukces roku. Tylko w galopie miał problem z zganaszowaniem. Ale w końcu uległ. Najechałam na ten drążek  z galopu. Nie pasowało mu więc przeszedł do kłusa. Najechałam jeszcze raz. Tym razem pasowało wszytsko, jak ulał, ale przyspieszył. No więc jeszcze raz, nie ma przebacz! Poklepałam, bo bylo dobrze, Następnie zmieniałam noge przez drążek. Porciak (szalenstwo! wstala! rusza sie!)  ustawiła nam taką stacjonatkę małą, z drążkami z tyłu i przodu. No wiec najechałam i jeździłam po ósemce.
- Super, tylko jak jeździsz po ósemce, po przeszkodzie zmień nogę ! - nie no trener roku z tej Port jak nic.
- Dobra, dobra ty sie zajmij ustawianiem przeszkod, bo wiesz, to trudne zadanie jest.
Chyba strzelila focha, NO BYWA.
Najechałam teraz z kłusa, a on se przeszedł to jak cavaletti.
No więc najechałam ponownie i pozamykalam go bardziej w lydkach. Tym razem skoczył i nie olal, jest moc!
Najechałam tym razem z galopu. I tu było dobrze. Upilnowałam go w łydkach i skoczył na ta nogę co chciałam.
Nadszedł czas na okserek, zatrzymałam go 5 m przed przeszkodą i ruszyłam z galopu na ten okser, nie palil sie, czekal na mnie. Najechałam z wolniutkiego galopu . Trochę mu nie pasowało, ale skoczył i nie zrzucił.
Najechałam ponownie i chciałam pojechać na prawo. No więc się udało, nie ma co jadym na mistrozstwa swiata i okolic.
Nadszedl czas na linie wiec.
Najechałam z wolnego galopu. Pierwszą przeszkodę skoczył tak, ze wyjebalo mnie delikatnie mowiac w kosmos, a  na drugą zas zaczął pędzić, wiec wjechalam na wolte. Powtórzyłam te ćwiczenie. Tym razem było dobrze i odpuscil sobie wariackie tempo..

Teraz chcialam go troche przetestowac i sprobowac najechac na 4 foulé..
Ogier fajnie wydluzyl krok i przyzwoicie sie zebral do skoku.
Stwierdzilam, ze na dzis mu starczy, przeszlam do stepa, wyklepalam i pojechalam na maly spacer.

Bylam z niego mega zadowolona.
To było to ! Poklepałam go i dałam 2 marchewki. Uuu. Jak się potem na mnie patrzył, że by dać mu więcej, pazerniak jeden. Wyczyściłam go i poszlam wypuscic go z powrotem na padok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz