trening og. *Dannyl

 Wracalam wlasnie z Parcia ze spacerku i juz tylko jeden jedyny rumak zostal mi dzis do pojezdzenia. Tym rumakiem byl nasz kochany Danio, który czekal juz zwarty i gotowy w "przygotowywalni". Zamienilam sie wiec z moja luzaczka rumakami i podreptalam z Dannylem na kryta. Podciagnelam popreg, podprowadzilam pod krzeselko i wskoczylam na jego grzbiet. Ruszylysmi leniwym stepem wzdluz dlugiej sciany. Danio jak i ja byl mega wychillowany nie przeszkadzaly mu nawet dzikie bryki Brisingra pomiatajacego Stevem na prawo i lewo. Majestic zas stala  bku obserwujac z rozbawieniem cale to wydarzenie i rzucajac sakrastyczne komentarze. Nie ma to jak kochajaca sie rodzina stajenna! Oczywiscie Steve doswiadczony w te klocki, bryczesy posmarowal sobie pewnie kropelka i nie spadl. A szkoda, moglo byc ciekawie. 
 Postepowalismy troche, wzielam Dania na delikatny kontakt zaczelam go wyginac do srodka i na zewntarz, po prostych, woltach, zakretach, po suficie... nie, dobra, powaga. Byl lekki na reku, maselko w pysiu, cud malina. Poklepalam, zmienilam kierunek i to samo na prawa reke. 
 Po paru minutach zaczelismy klusowac w niskim ustawieniu. Luzny od uszu az po koncowki ogona szedl rownym, obszernym klusem do przodu. Po chwili zmienilismy kierunek a nastelnie pokrecilismy sie po dosc sporych woltach. Porobilismy pare ustepowan i sporo zmian tempa. Nastepnie zagalopowalismy i te same cwiczenia w niskim ustawieniu w galopie. Szedl rowno, pchal sie zadem i przez caly czas pozostawal rozluzniony i trzymalam go w przyslowiowych dwoch paluszkach. Przeszlam po tym wszystkim do stepa, zeby dac mu odpoczac, poklepalam i dalam na chwile luzna wodze.
 Po chwili wytchnienia pozbieralam chlopa do kupy i porobilismy pare zwrotow na zadzie. Na poczatku byl troche ospaly na lydke wiec sprzedalam mu lekkiego kopniaka, zeby sie obudzil. Nastepnie przeszlismy do ciagow od lini srodkowej do sciany, dobrze sie zginal, ale musialam go mocno pilnowac, bo mial ochote zadem wyprzedzic przod. Po paru probowach i poprawieniu tych drobnych niedociagniec zaklusowalismy w koncu. Szedl elastycznym klusem do przodu. rozluzniony, lekki na reku, lecz musialam pilnowac zadu, bo troche mu sie przysypialo. Zaczelismy wiec serie przejsc, klus-step, klus-zatrzymanie oraz klus-pasaz-klus, za kazdym razem wykonywalam co innego, zeby dziadu nie robil na pamiec. Ogolem moge rzecz, ze moj rumak byl dzisiaj dosc mocno przymulony i przejscia do stoj byly troche bardzo toporne, za to nie moge narzekac na pasaze. Zostawal lekki na przodzie, dobrze podstawial sie dupcia. Porobilam tych przejsc sporo na dwie strony, troche po woltach, po liniac srodkowych, a pod koniec z pasazu zrobilam podejscie do piaffu - dwa, trzy kroki i znowu do przodu. Musze przyznac, ze "pi-pa", czyli przejscia piaffy-pasaz/pasaz-piaffy sprawialy my ogromna frajde. Dobrze siadal na zadzie i zaktywnie pracowal tylem. Po jednym bardzo udanym piaffie przeszlam do stepa i dalam mu luzna wodze. Postepowalismy chwile i znow ogarnelam go do kupy i zaklusowalismy. Porobilam troche wyciagnietych po dlugiej scianie z przejsciamy do pasazu na krotkich scianach. Mial momenty, ze mial ochote sie troche uwalic na przodzie podczas przejsc, ale ogolem bylam zadowolona. Przeszlismy wiec do jakis lopatek po lini srodkowej i do ciagow w klusie. Ciagi byly dobre, obszerne, dobrze krzyzowal nogi, z dobrym zgieciem. Po paru zig zagach zagalopowalam i wjechalam na wolte. Robilam mocne zmiany tempa, skracajac go az do momentu gdy prawie galopowal w miejscu i wtedy odpuszczalam go do przodu. Gdy juz bylam zadowolona z plynnosci skrocenia mojego wierzchowca zaczelam robic trawers po wolcie, stopniowo skracajac kolko. Pod koniec zrobilismy piruet, dobry, z aktywna praca zadu. Poklepalam go wiec i wyjechalam na duze kolo. Porobilam pare dodan na dlugich scianach skracajac go mocno na krotkich. W koncu pan Danio sie obudzil i byl uwazny na moje pomoce. Wjechalam na srodek i zrobilam zig-zag w galopie. Ciagi byly dobre, obszerne, aczkolwiek w prawo zad nam troche zostawal w lesie. Zmienilam kierunek i wjechalam na wolte na druga reke i wykonywalam te same zmiany tempa co w druga strone. Troche oporine mu to szlo na prawo, ale ujdzie, ze tak powiem. W trawersach problem ten sam co w ciagach w prawo - troche za malo zgiecia, lecz reszta byla bardzo w porzo. Piruet wyszedl dobry, w koncu troszke odpuscil i bardziej sie wygial, praca zadu byla cacy. Dodania po dlugich scianach byly jeszcze lepsze niz na druga reke, zdecydowanie chlop sie rozgrzal i machal lapami od nadgarstkow jak szalony. Dodania byly obszerne, pod gorke, zyc nie umierac po prostu! A i skracal sie po nich w dwoch paluszkach. Zadowolona wypuscilam mu wodze i zrobilam kolko polsiadem na luzniejszej wodzy. Przeszlam do klusa i poklusowalismy z glowa w dole, wyginajac sie na woltach i po scianach. Gdy juz w koncu stwierdzilam, ze jest wystarczajaco porozciagany po robocie przeszlam do stepa, wyklepalam, dalam marchewe i po 10min porzadnego wystepowania wrocilismy do stajni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz