Trening og. *Akkarin


 Ruchliwy dzien w tym naszym BP dzis, nie ma co! Wszyscy ambitnie trenowali, na hali ruch niczym w jakiejs wielkiej metropolii w godzinach szczytu! A Porciak swoimi rumakami sie tylko na spacerki wozil, dlatego tez byl z tego powodu potepiany przez swoich wspolpracownikow.
- Buuuu, a potem siara na zawodach, bo wynikow nie ma! - buczala  grzbietu Dareczka niezadowolona Majestic.
- A potem, ze to wina konia, ze zle na zawodach poszedl, ale jak sie nie trenuje to tak jest. - Szydzil Steve.
- Tak naprawde jak Ci sie nie chce juz jezdzic i startowac, to ja z checia przygarne wszystkie twoje konie, szczegolnie Totilasa. - O NIE. NIE W TYM ZYCIU ADI, NIE W TYM ZYCIU.
 No a ze nie chcialam sie czuc gorsza od moich wspolpracownikow, stwierdzilam, ze no ok, wezme kogos na hale, spoko, luzik. A tak ladnie u nas, sniezek spadl, drzewka biale, minus pierdyliard na dworze... No dobra dobra, bez narzekania. Nieszczesnikiem okazal sie byc Akkarin. Biedactwo, lypal na mnie spode lba w przygotowywalni, wiedzac, co go czeka. Pomoglam luzaczce ogarnac chlopa do konca, potem podziekowalam i poszlam z nim na hale.
- Dzizas krajst! - wykrzyknelam na widok tych wszystkich przeszkod na krytej.
- Co nie? Chcialam im zrobic awanture, ze nie sa tutaj wiesniacy sami, ale nie wyszlo. - Adrianna zjezdzala wlasnie z Oberynem i rzucila mordercze spojrzenie w strone Steve'a ktory suszyl te swoje biale kly.
- MAJ! POTRZEBNA NAM NOWA HALA, TAK BYC NIE MOZE! - no kurde. Jak widac w naszej stajni sa rowni i rowniejsi, co nie? 
 No nic, trudno, bedziem jezdzic wokol przeszkod, tez bedzie fajno! Podprowadzilam wiec Acka do najblizszej kawaletki, podciagnelam popreg, poprawilam dereczke na dupci i wdrapalam sie na jego grzbiet. Westchnal zrezygnowany i ruszylismy do przodu. W rogu krytaj zas, siedziala opatulona w polarowke postac. No way, tozto Nick siedzial na krzeselku do wsiadania i bawil sie swoim srajfonem!
- Maaaaj, cos ty mu obiecala? 
- Nic, co ty, nie widzisz, ze jego bardzo interesuja moje treningi? - ludz sie dalej droga Maj. 
Wzruszylam ramionami i skupilam sie na moim dzieciaku. Wzielam na delikatny kontakt i sciagnelam mu glowe do dolu. Pokrecilismy sie wokol przeszkod wyginajac sie na wszystkie strony swiata. Byl luzny w szyjce, w pysku miekki jak maselko. Troszke malych ustepowan, zgiecia, wygiecia, i inne duperele. Zatrzymalam sie przy jakims tam stojaku, zawiesilam nasza polarowe i zaklusowalam. Ruszyl az zanadto rozochocony wyrzucajac wesolo przednie nogi w gore.
- Prr szalony! -zasmialam sie klepiaj go po szyi i sciskajac go mocniej lydkami, zeby poszedl do przodu i nie wykombinowal zaraz czegos glupiego.
 Szedl energicznie do przodu z rozluzniona szyja i grzbietem, mocno w dole, lekki na reku. Po dwoch duzych kolach na prawo zmienilam kierunek na lewo. Porobilam w miare mozliwosci pare duzych wolt wyginajac mu glowe mocno do srodka, bez zadnych wontow odpowiadal na moje pomoce. Pojezdzilismy sobie wezykiem wokol przeszkod, pare ustepowan. Dobrze odpowieadal na moja lydke, nie mialam problemow zeby utrzymac jego cialo wyprostowane, moze momentami szedl az troche za mocno w bok, co szybko staralam sie skorygowac zewnetrzna lydka pchajac go bardziej do przodu. Zauwazylam gdzies tam na drugim koncu drazki na klusa na ktore najechalam. Troche sie zdziwil, ale za to po pierwszym przejechaniu bardziej sie na mnie skoncentrowal. Pierwszy przejazd byl lekko spiety, lecz za drugim razem juz sie rozluznil. Poklepalam go i porobilam sobie pare zmian kierunku przez drazki. Fajnie podnosil nogi i nie tracil przy tym rytmu i tempa. Poklepalam go i przeszlam do stepa wypuszczajac na chwile wodze, zeby odsapnal. Po chwili wzielam go na mocniejszy kontakt i na wyzsze ustawienie. Zaklusowalam anglezowanym. Zaczelam robic przejscia w ktoryc siadalam cwiczebnym i wymuszalam u niego mocniejszego zaangazowania zadu i odpuszczajac. Szybko reagowal na moj dosiad i robil wszystko czego chcialam za co pochwalilam go klepaniem po szyi. W koncu siadlam ja na stale moim grubym dupskiem w siodlo i wozilismy sie energicznym cwiczebnym opo krytej od czasu do czasu wykonujac przejscia, za kazdym razem w innym miejscu. Bylo ok, lecz pare razy dupa zostala nam kompletnie w lesie, co zostalo skorygowane. Nadszedl czas na jakies lopatki po dlugich scianach (tam gdzie bylo miejsce, badabum tsss). Dobre zgiecie, byl energiczny do przodu i rozluzniony. Potem pojezdzilam troche po malych woltach robiac co chwile zmiany kierunku, dobrze odpowiadal. Zagalopowalam wiec. Wystrzelil troche za bardzo do przodu, ale moja wina, bo troche za mocno lydki przylozylam. Uspokoilam go i doprowadzilam do porzadku. Ah ten jego galop, zdecydowanie jeden z najwygodniejszych w stajni! Okragly, spokojny, pod gorke z dobra praca zadu. Troche go poskracalam po duzych kolkach. Troche mu sie nie podobalo, bo jeszcze zdecydowanie nie ma tyle sily w zadzie zeby tak sie podstawic jak ja to chcialam, wiec jak czulam ze juz jest na limicie przejscia do klusa ruszalam do przodu. Potem pare dodan po dlugich scianach i wolt. Dobrze sie wyginal. Porobilismy tez pare przejsc galop-klus-galop i galop-step-galop. Jeden raz zagalopowanie ze stepa zagalopowal na zla noge, ale reszta byla cacy. Zmienilam kierunek i to samo na druga reke. W druga strone byl troche zaparty na zakretach na wewnetrznej wodzy wiec spedzilam troche wiecej czasu na woltach, zeby go rozmiekczyc, gdy odpuscil przeszlam do przejsc. Po serii przejsc pojezdzilam wezykiem miedzy przeszkodami i pocwiczylismy troche kontrgalopy i zwykle zmiany z przejsciem do stepa. Ogolem bylam z niego zadowolona, wiec przeszlam do klusa i pod koniec roboty porobilismy pare wycagnietych po dlugich scianach. Byl troche ciezki na reku wiec musialam go caly czas podnosic, ale pchal sie zadem i mocno pracowal grzbietem zachowujac p+rzy tym efektowny przod. Po chwili wypuscilam mu wodze zeby sie jescze troche porozciagal w klusie po woltach itd i dalam mu spokoj.         
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz